[Wywiad] "Świadomość kobiet się zmienia, ale wciąż pokutuje mit Matki Polki." - Marlena Rytel
Przygotowała: Agnieszka Krizel
Chciałam, abyście bliżej poznały autorkę książki "Jak przeżyć trudne chwile i nie zwariować" - Marlenę Rytel. Od listopada tę nietypową, bo przypisywaną do kategorii poradników, pozycję znajdziecie w niemal każdej księgarni.
Autorka porusza w niej ważny, ale i trudny, często zamiatany pod dywan temat samotnego macierzyństwa tuż po tym, jak podjęła jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu.
O czym mowa? Życzę Wam przyjemnych chwil!
Dzień dobry, Marleno.
Dzień dobry! Witam serdecznie!
Zanim przejdziemy do rozmowy o Twojej ostatniej książce "Jak przeżyć trudne chwile i nie zwariować", muszę zapytać Cię o to, co stało się w Twoim życiu. Opowiedz, jakie wydarzenia były pośrednimi powodami do napisania ów książki?
W zasadzie to był impuls. Ni z tego, ni z owego wpada ci do głowy szalony pomysł, który musisz, po prostu musisz już, natychmiast zrealizować! Zaczęło się od przeglądania stron na fb. Zewsząd atakowały mnie reklamy poradników i porad na przeróżne tematy: Jak być szczęśliwym, jak być nieszczęśliwym, jak schudnąć, jak przytyć, jak zarobić pieniądze nie wychodząc z domu, etc. I myśl w głowie: A dlaczego nikt do tej pory nie napisał, jak radzić sobie w roli samotnego rodzica? Albo jak przeżyć będąc samotnym rodzicem? Ja, jako osoba, która przez dziesięć lat wychowywała samotnie troje dzieci, bardzo potrzebowałabym wtedy takiej książki. Może źle szukałam? Nie wiem. W każdym razie byłam samotną matką, trochę nawet sfrustrowaną, po kolejnym nieudanym związku.
Kiedy zorientowałaś się, że w Twoim związku jest coś nie tak? Kiedy zaczęło Cię to męczyć? Po ilu latach odważyłaś się wreszcie wyrwać z toksycznego, chorego związku?
Mój drugi związek nie trwał długo. Gdy córka miała sześć miesięcy, podjęłam decyzję o wyprowadzeniu się od ówczesnego męża. Zabrałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i z trójką małych dzieci wsiadłam do pociągu. Wróciłam do domu rodzinnego. Szczęściem jest, że miałam dokąd wrócić, choć byli i tacy, którzy z tego powodu nie skakali z radości. Od męża już na dobre odeszłam po trzech latach. Dałam mu jeszcze szansę, ale dziś wiem, że to była pomyłka i zła decyzja. Ludzie uzależnieni od alkoholu, rzadko się zmieniają. Oczywiście są wyjątki, ale właśnie – wyjątki. Samotne macierzyństwo nie jest łatwe, zwłaszcza, gdy ma się kilkoro dzieci, pracę, obowiązki domowe. Ktoś powie: sama się o to prosiłaś. Albo: jak ktoś głupi to ponosi konsekwencje. Uważam, że osoba, która nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji, nie ma prawa pouczać nikogo. A zwłaszcza ludzi po przejściach.
Jak myślisz, dlaczego kobiety nie mówią o swojej sytuacji najbliższym? Czego się obawiają? Jak było w Twoim przypadku?
Hamuje je wstyd. Miało być pięknie, wielka miłość aż do śmierci, a tu "zonk". Książę zamienił się w brzydką żabę. Teraz, z perspektywy czasu i nabytych doświadczeń, wiem, że już na wczesnym etapie znajomości można uchwycić subtelne sygnały o tym, że nasz wymarzony wybranek nie rokuje i nie będzie rokował. Wystarczy bacznie go obserwować i słuchać o czym mówi, w jaki sposób mówi, jaki ma stosunek do matki, siostry, do kobiet. Tylko, że my, kobiety nie chcemy lub nie umiemy tego dostrzec. Naiwnie sądzimy, że po ślubie wszystko zmieni się na lepsze. Tymczasem zmienia się, owszem, ale najczęściej na gorsze. Ja też dość długo zaklinałam rzeczywistość. Bardzo pragnęłam stworzyć swoim dzieciom prawdziwy dom, taki, jakiego sama nigdy nie miałam. Nie udało się. Znów zostałam sama. Mimo trudności, nie uważam tego za nieszczęście. Wręcz przeciwnie. Pozwoliło mi to na złapanie dystansu, polubienie siebie na tyle, żeby wiedzieć, iż nie potrzebuję faceta, aby być szczęśliwą. A na pewno nie byle jakiego faceta.
Postawiłaś na samotne macierzyństwo. Jak było na początku tej drogi? Skąd otrzymałaś pomoc? Jak odnieśli się do Twojej decyzji najbliżsi, przyjaciele, rodzina?
Tak jak wspomniałam wcześniej, samotne macierzyństwo trochę mnie przerosło, ale starałam się radzić sobie najlepiej jak umiałam. Dużą pomoc otrzymałam od mamy, dzięki której mogłam skończyć szkołę średnią i rozpocząć studia. I choć generalnie nie jesteśmy w stanie wytrzymać ze sobą dłużej niż godzinę, to zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Wspierałyśmy i pomagałyśmy sobie wzajemnie. Wsparcie otrzymałam też od znajomych i przyjaciół, od pracowników OPS i zupełnie obcych ludzi. To było i jest niesamowite, nie licząc pojedynczych przypadków, że zawsze otaczali mnie życzliwi ludzie. Myślę, a nawet jestem tego pewna, że bez tej pomocy nie dałabym sobie rady. Teraz tak. Wtedy nie byłam na to gotowa. Zwłaszcza pod względem emocjonalnym.
Chciałabym, żebyś potencjalnym czytelnikom nakreśliła, jak to się stało, co Cię zmotywowało do napisania właśnie tak nietypowej książki?
Wspomniałam już na początku, że do napisania książki zmotywowały mnie inne poradniki. Każdy chce mieć wyłączność na życiowe mądrości. Każdy z piszących uważa, że jego rady są najlepsze i jedyne. Chciałam trochę poironizować w swojej książce, ale z czasem stwierdziłam, że poradnik dla samotnych rodziców to całkiem niezła koncepcja. A dodatkowo poradnik dla samotnych z dużą dawką humoru i autoironii. To byłoby coś!
Piszesz wprost, ale z humorem, może nawet prześmiewczo. Czy było coś, co podczas pisania sprawiało Ci jakiś kłopot?
Największy kłopot miałam z pisaniem o sobie. Z jednej strony, jako typowy introwertyk nie lubię uzewnętrzniać się publicznie, ale z drugiej - chcąc dać nadzieję innym kobietom, jak mogłabym tego nie zrobić? Przecież ktoś mógłby powiedzieć „Łatwo jej pisać. Co ona może wiedzieć?” Dlatego postanowiłam uchylić rąbka ze swojego życia prywatnego i opisać moje uczucia i moje borykanie się z trudami samotnego macierzyństwa.
Ty nie sięgasz po półśrodki. Śmiało i wyraźnie piszesz o tym, co sama przeżyłaś. Nie boisz się krytyki? Oceniania?
Wręcz przeciwnie! Czekam na krytykę. Nawet na hejt i niestworzone historie na swój temat. A takie na pewno się pojawią. Jakby nie patrzeć, opisuję w poradniku pewien typ mężczyzn. Ci, którzy mają wiele za uszami z pewnością nie będą zachwyceni, niezależnie od tego, czy będzie to mężczyzna, czy kobieta. A ocenianie? Krytyka? Zawsze były, są i będą. Jestem już w tym wieku, że hejt mnie wyłącznie bawi.
Czy konsultowałaś z kimś na bieżąco ów tekst? Czy korzystałaś z konsultacji np. psychologa?
Jedynymi osobami, z którymi konsultowałam tekst były te najbardziej zaufane, które na bieżąco oceniały to, co napisałam. To właśnie jedna z tych zaufanych osób zasugerowała, abym bardziej się otworzyła, opisała swoje zmagania z samotnym macierzyństwem. Wtedy będę bardziej wiarygodna i autentyczna w tym co piszę. Choć poradnik jest trochę prześmiewczy i pisany z humorem, to jednak pomiędzy wierszami chciałam przemycić kilka życiowych prawd i mądrości. Nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła!
Czytając szósty rozdział Twojego poradnika: "Jesteś już samotną matką, czyli o tym, jak sobie radzić z brutalną rzeczywistością" - odnoszę wrażenie, że wiele kobiet, nie tylko tych samotnych będzie umiało się w nim odnaleźć, a nawet pod nim podpisać. Dlaczego nawet te kobiety, które są w związkach biorą na swoje barki tyle obowiązków? Z czego to wynika?
Z głupoty. Po prostu. Istnieje typ kobiet, które uważają, że wszystko zrobią najlepiej. Najlepiej posprząta, ugotuje, zaopiekuje się dzieckiem. A później jedna z drugą płacze, że sama musi wszystko robić, bo mąż nie chce, dzieci nie chcą, nawet pies nie kwapi się do pomocy. Albo uczy dzieci (najczęściej synów), że nic nie muszą robić. Mamusia najchętniej chodziłaby za nich nawet do pracy. Kto się później męczy z taką niedojdą, która nawet żarówki nie potrafi zmienić? Żona!
Nie róbmy z siebie męczennic. Mężowi naprawdę korona z głowy nie spadnie, jeśli odkurzy dom lub pozmywa po obiedzie. Tym bardziej dzieciom. Jeśli umieją obsługiwać telefony i komputery, to na pewno poradzą sobie ze zmywaniem garnków po obiedzie. No, chyba że żona zajmuje się domem, a mąż w tym czasie pracuje po dwanaście godzin dziennie. Wtedy wystarczy, jeśli zmyje po sobie szklankę. Faceci naprawdę nie potrzebują sprzątaczki czy kucharki. Wystarczy, że kobieta będzie kobietą. Nie taką wymęczoną, sfrustrowaną. Wolę nie wytrzeć kurzu czy nie zrobić prania, a czas poświęcić mężowi. Zresztą wciąż mi powtarza, że bardziej od lśniącego domu cieszą go wspólne chwile. Nie ma problemu z tym, aby zagonić naszą młodzież do prac domowych czy samemu zabrać się za gotowanie lub sprzątanie.
Czy myślisz, że dzisiaj samotnemu rodzicowi jest łatwiej? W dobie internetu, łatwiejszego dostępu do ofert pracy, załatwiania spraw, czy nawet ubiegania się o swoje prawa?
Zależy jak na to spojrzeć. Można być w związku i również czuć się jak samotny rodzic, bo mąż nie uczestniczy w pracach domowych i w opiece nad dzieckiem. Kobiecie trudniej poświęcić się pracy bo jednak w głowie kołacze się myśl o odpowiedzialności. Mężczyzna po prostu oznajmia, że etat wymaga tyle i tyle godzin, jakieś służbowe wyjazdy i w nosie ma opinię rodziny. Kobieta rzadko sobie na to pozwala. No bo, co z dziećmi? Kto odprowadzi i przyprowadzi z przedszkola, ze szkoły? Kto ugotuje obiad? Etc. To się oczywiście zmienia, ale wciąż pokutuje mit Matki Polki. Samotny rodzic wie, że może liczyć tylko na siebie. Nie karmi się nadzieją, że może jednak? Nie, zakasuje rękawy i działa, bo wie, że tylko on może utrzymać dzieci.
O jakiej grupie docelowej myślałaś pisząc tę książkę?
Głównie oczywiście o kobietach: samotnych, potencjalnie samotnych oraz tych, które właśnie znajdują się na etapie rozstania. Jednak mężczyźni również znajdą coś dla siebie. Kto wie? Może zdołają przejrzeć się w lustrze, jakim jest mój poradnik, pisany na wesoło i z przymrużeniem oka?
Coś od siebie dla czytelników:
Nigdy nie należy tracić nadziei. Nawet, gdy cały świat jest przeciwko nam. Gdy wszystko wali się na głowę, a my nie jesteśmy w stanie zobaczyć światełka nadziei na końcu tunelu. Nawet wtedy trzeba wierzyć w to, że kiedyś nastąpi poprawa. Wierzyć, że nasze życie zmieni się na lepsze. Bo pesymistyczne myśli przyciągają pesymistyczne zdarzenia. Optymistyczne – wszystko co wiąże się z nadzieją i radością na lepsze jutro.
Dziękuję za rozmowę, a Was zapraszam również na strony autorki:
https://lubimyczytac.pl/autor/138269/marlena-rytel
https://marlenarytel9.wixsite.com/website
https://pl-pl.facebook.com/marlenarytel/
https://www.facebook.com/kingamarlenasemik/?ref=py_c